Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 października 2016

Karteczki

Witajcie,
dzisiaj wpadam do Was z szybkimi karteczkami. Pierwsza powstawała na szybko na kolejny konkurs ogłoszony przez koleżankę, tę samą, od jesiennych karteczek. Tym razem tylko jedna nagroda. Wygrać się nie udało, ale karteczka poleciała do organizatorki i została zlicytowana na charytatywny cel. A ja się bardzo cieszę, że dołożyłam swoją małą cegiełkę ;) Temat tym razem gratulacje narodzin. Akurat miałam dziewczęce papiery, więc i karteczka dziewczęca





Druga powstawała na raty. Gdy fb przypomniał mi, że w piątek (już miniony ;)) urodziny ma nasza quillingowa Nati, postanowiłam posłać jej choć karteczkę. Ot, trochę przyjemności sprawić ;)
Pokolorowałam sobie lalę i odłożyłam resztę na drugi dzień. Obudziłam się we wtorek rano, że przecież już święty czas, bo kartka nie dojdzie. Wieczorem więc zrobiłam karteczkę, w środę poleciała do solenizantki :) Pamiętałam, że Nati lubi fiolety, więc cała kartka utrzymana w takiej tonacji. Z dodatkiem zieleni, bo przecież Natalia bardzo wrażliwa na piękno natury ;)
Zdjęcie mam tylko jedno, robione z rana na szybko. Ale grunt, że jest ;)





Na koniec przypominam jeszcze o moim urodzinowym candy. Zapraszam ;)

https://mamuskowerobotki.blogspot.com/2016/10/drugi-roczek-wkrotce-minie.html


Żegnam się z Wami i miłej niedzieli Wam życzę :) Pa

środa, 26 października 2016

Drugi roczek wkrótce minie....

Witajcie,
dokładnie za miesiąc miną dokładnie dwa lata od pierwszego mojego wpisu na Mamuśkowych.
Tak się zastanawiam kiedy to zleciało. Zaczynałam tutaj od kręciołków, teraz u mnie głównie ciapanie ostatnio... Chyba trochę ewoluowałam... ;) Ciekawe co też będzie królowało za rok... ;) Choć, muszę się przyznać, kilka dni temu spędziłam kawałek wieczoru z paskami i igłą do quillingu ;) Jak to ostatnio u Anity pisałam "stara miłość nie rdzewieje" ;)
Ale, ale, nie przyszłam tutaj, żeby ględzić o kręciołkach ;) Skoro urodziny, to i prezenty...

Tradycyjnie więc zapraszam do urodzinowej zabawy. Zasady proste i dobrze znane (takie same, jak w zeszłym roku),
-pod postem zgłaszacie chęć udziału (można zgłosić również pod postem na fp)
- miło mi będzie, jeżeli zawiesicie banerek gdzieś na swoim bocznym pasku, lub wspomnicie o candy na swoim fp
- jeszcze bardziej miło mi będzie, jeżeli zostaniecie na dłużej ;)
- warunek - aktywnie prowadzony blog lub fp
- postanowiłam, jak w zeszłym roku nagrodzić najbardziej aktywne obserwatorki - pierwsza dziesiątka komentujących dostaje podwójną szansę ;)
- zabawa trwa do urodzin Mamuśkowych, czyli do 26.11.2016r do północy. Ogłoszenie wyników do końca listopada :)

Reguły regułami, ale nie pokazałam jeszcze prezentu... A prezentem będzie jesienna zmediowana łyżka (tak, ta) ;) Do łyżeczki na pewno jeszcze cosik przydasiowego dołożę, więc jak? Ktoś chętny? ;)

A, no jeszcze banerek ;)




To już tyle na dzisiaj, paaa

piątek, 21 października 2016

Keep calm...

Witajcie,
jakoś weny do pisania dziś brak, więc będzie krótko.

Już nie raz przekonałyście się, że zwariowane pomysły miewam. I tak to jeszcze podczas wakacyjnego wyjazdu trafił mi się przy obiedzie kapselek. No hasło trafione w 100%, więc zachowałam sobie i przywlokłam do domu. I czekał sobie w szafie, nawet blejtramik już w sierpniu zakupiłam. Ale jakoś zabrać się nie mogłam. Aż w końcu kilka dni temu mnie natchnęło.
Ale zanim pokażę Wam moje najnowsze dzieło, banerek, bo postanowiłam kapsel zgłosić na Danutkowe kolorki. Niebieski jest, odcieni chyba nawet więcej niż trzy, zielonkawe listeczki i złote kuleczki, jakby odcieni brązów (w końcu złoty, to jakiś bardziej błyszczący odcień brązu ;)) było mało, to brzegi postarzyłam brązowym tuszem.

http://danutka38.blogspot.com/2016/10/cykliczne-kolorki-pazdziernik-2016.html






Od wczoraj u mnie leje, zrobienie idealnego zdjęcia graniczy z cudem, starałam się jak mogłam, chyba pora na jakąś konkretną lampę ;)

Blejtram o wymiarach 15x15cm :)











 Mam nadzieję, że szefowa przyjmie, a Stefan nie wypluje ;)

Już kombinuję gdzie se to powiesić ;) Koniecznie w widocznym miejscu ;)

niedziela, 16 października 2016

Urodziny

Witajcie,
zanim się rozpiszę, chciałam podziękować dziewczynom z akcji na fb za tak liczne przybycie i komentarze. Każdy komentarz pod moją pracą przywołuje radość gdzieś tam serduchu, a od kilku dni to serducho "skacze z radości" ;)
Chciałam też powitać nowe obserwatorki. Rozgośćcie się proszę :)

Tyle w temacie podziękowań i wyrzucania z siebie emocji ;).
Dzisiaj chciałam się Wam pochwalić prezentem urodzinowym dla mojej mamy. Prezent wyjątkowy - tym razem zamówiony, choć na pewno robiony z sercem. Opowiem Wam o nim na końcu posta. Najpierw pokażę Wam karteczkę jaką zrobiłam mamie na urodziny.
Papier Agaterii, stempel - ramka Primy, nie pytajcie o tekturkę, bo już nie pamiętam niestety, chyba Filigranki, ale głowy se urwać nie dam :P Leżała długo i czekała na specjalną okazję, no i się doczekała ;)






Tak przy okazji tworzenia przypomniałam sobie moją pierwszą kartkę, właśnie na tę samą okazję. Tak, dokładnie dwa lata temu. Wiecie, że zwariowana jestem, więc co tam, mogę się Wam pochwalić, bo na blogerze mnie jeszcze wtedy nie było ;)

Uwaga!:


A wiecie, że mama ma ją nadal wystawioną i patrzę na nią za każdym razem, kiedy mamę odwiedzam...?


Chciałam się Wam jeszcze pochwalić karteczką, jaką moja Werka zrobiła dla babci na urodziny, to już taka jej tradycja, że najbliższym robi karteczki, oczywiście papiery pożycza od mamy ;)
Dla niewtajemniczonych - Weronika ma lat 6,5 i jestem z niej bardzo dumna :)



A teraz pokażę Wam jakie cudo zamówiłam mamie na prezent. Jakiś czas temu odkryłam panią Beatę ręcznie malującą chyba na wszystkim, na czym tylko się da ;) Przepięknie malującą. Pani Beata prowadzi stronę na fb pod nazwą Artystyczne, same zobaczcie jakie cudeńka robi (tutaj). A ja Wam pokazuję, co też otrzymała moja mama








Mama zachwycona, urodzinowa herbatka wypita już z nowego kompletu  :)

Jak zwykle rozpisałam się nieziemsko, zmykam, bo mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.
Do następnego razu, paaa

piątek, 14 października 2016

Poszalałam... znowu...

Witajcie,
dzisiaj przychodzę do Was z jeszcze ciepłą, bo skończoną wczoraj późnym wieczorem pracą. Moja pierwsza myśl po przeczytaniu o najnowszym wyzwaniu w Essach była " no nie, przecież dopiero co publikowałam słoik dla Bożenki", a tak idealnie by pasował... (dla nie wtajemniczonych słoik tutaj). No ale trudno się mówi, przecież ostatnio polubiłam przerabianie różnych rzeczy, pozostało tylko pomyśleć co... Kolejny, tym razem mniejszy słoiczek stoi, nawet wstępnie potraktowany gessem. No ale chciałam zrobić coś, czego jeszcze u mnie nie było (a słoik pewnie niedługo doczeka się "nowego życia"). Kombinowałam pół dnia, wieczorem położyłam dziewczynki spać a ja wparzyłam do kuchni... ;) Pamiętałam o "łyżce" do spaghetti. Wiem, że leżała nieużywana... no, leżała... nie znalazłam, więc musiała dawno temu wylądować w koszu. Ale... znalazłam małą chochelkę... nawet nie wiedziałam, że ją mam ;) wniosek- nie pamiętałam o niej, nie używałam - można ją "spisać na straty". Czy poszła na straty same/sami oceńcie ;)
No dobra, w wersji bardzo użytkowej wyglądała tak:






Dwa wieczory z nią "walczyłam". Ale, co to za walka, to sama przyjemność była. Normalnie radocha, jak małe dziecko, kiedy dostanie farbki do ciapania ;)

A efekt końcowy?
Uwaga, zdjęć będzie ogromna znowu ilość ;)
















I jak? co o tym moim małym szaleństwie myślicie? Powiem Wam tylko, że w rzeczywistości bardziej błyszczy się złotem, brązem i czerwienią...
Tak sobie pomyślałam, że łyżka będzie do zdobycia, ale szczegóły już wkrótce ;) Ktoś byłby chętny? ;)

Żeby jeszcze dopełnić formalności banerek z linkiem do wyzwania

https://essy-floresy.blogspot.co.uk/2016/10/wyzwanie-16-w-kolorach-jesieni.html

To już wszystko na dzisiaj do poczytania wkrótce, paaa


piątek, 7 października 2016

Trochę mediowo...

Witajcie,
wybaczcie, że ostatnio coś się nie udzielam ale jakaś taka wymęczona, w dodatku w tym tygodniu dziewczynki dopadł jakiś paskudny rota (czekam tylko, czy mnie też drapnie...).

Przychodzę dzisiaj do Was z albumem, który to poleciał jako część prezentu, w dodatku zamiast kartki urodzinowej. Ciocia prezent w sobotę otrzymała, czy zadowolona, nie wiem, bo rozpakowywała pewnie dzień później. Ja tam nieskromnie zadowolona z efektu końcowego, choć może i mogło być lepiej. Szafa z gratami pęka w szwach, ale coraz bardziej dochodzę do wniosku, że jeszcze pewnych rzeczy mi brakuje...
Ale do rzeczy. Nabyłam gotowy, zbindowany album wielkości ok A4. Okładki niebieskie, pod granat powoli podchodzące. Długo główkowałam co by tu zrobić. Powolutku wszystko się klarowało. Skończyło się na tym, że wyjęłam niebieskie okładki i je całkowicie pokryłam gessem. Kilka grubych warstw, żeby z ciemnego niebieskiego uzyskać biały, ale udało się. A potem to już poszło. Efekt końcowy wygląda tak












W środku okładka skromniutko, lekko postarzona





Na pierwszej stronie zamieściłam życzenia razem z dedykacją.
 W środku już stron nie ozdabiałam, bo mógłby być problem z zamknięciem albumu. Oklejone dodatkowo strony mogłyby okazać się za grube, żeby zmieścić się w sprężynie.


Nie kupowałam bukietu, za to pomyślałam sobie, że może połączę znowu przyjemne z pożytecznym i zrobię coś, co posłuży jako ozdoba prezentu, a później może służyć jako dekoracja na półce, czy stole. Wygrzebałam resztki foamiranu i zrobiłam różę. Taką, jak robiłam na warsztatach z Liną.





Dorobiłam listki, dodałam trochę sznurka i organdynowej wstążki i ozdoba gotowa. Myślę, że mogłaby całkiem nieźle wyglądać w szklanej miseczce, czy na talerzyku ;)





Kończę już dzisiaj. Pora na obiad.
Do następnego razu, paaaa