Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 29 lutego 2016

Uczymy się oszczędzać ;)

Witajcie, to znowu ja ;)
ale skoro i tak wylądowałam przy komputerze, to stwierdziłam, że pochwalę się jeszcze jedną zaległością  (od jutra już biorę się do pracy, mam nadzieję ;)).

Wszystko zaczęło się dzięki babci, która to postanowiła tak bez okazji dołożyć kilka zł do skarbonki Werki, no ale skoro Werka, to i Matusia, no bo musi być po równo, nie? Wszystko fajnie, tylko Wercia przyszła do domu i poszła do skarbonki, a Matusia? Przecież jeszcze skarbonki nie ma...
Poprawka, nie miała... już ma... tak, zrobiłam sama ;) No, z pomocą przyszła mi Asia, szefowa Filigranek. Posłałam jej foto skarbonki Werci i powiedziałam, że chcę takie same. Problem tylko, bo beermata, mogła okazać się za miękka na coraz cięższe przecież oszczędności. Ale, Filigrankowa załoga stanęła na wysokości zadania i z twardej wytrzymałej tektury wycięła mi bazę skarbonki. Asia, Iza, dziękuję :)

Dodam jeszcze, że wszystkie tekturki pochodzą również z Filigranek :)

Skarbonka niestety po lekkich przejściach, bo właścicielka postanowiła sprawdzić co jest pod papierem ;) Podkleiłam, ale na zdjęciach teraz widzę, że jeszcze do poprawki.













Na koniec w łapkach właścicielki ;) Mina Matusi mówi chyba sama za siebie ;)




To już tyle na dzisiaj. Zmykam spać, bo mąż już marudzi ;)
Do następnego razu, paaa

niedziela, 28 lutego 2016

Cytrynowe jajo...

Witajcie, miesiąc powoli zbliżał się do końca, a ja ciągle nie miałam pomysłu na cytrynkę u Danutki. Aż mnie natchnęło w piątek wieczorem. Zanurkowałam w te moje graty i... zostałam z niczym :/ Po chwili dopiero przypomniało mi się, że to, czego szukałam wykorzystałyśmy z dziewczynkami rok temu. No nic, dobrze, że na drugi dzień sobota. Idę szybciutko do sklepu, a tam zamknięte, bo w soboty nie pracują... No pech po prostu... Ale przyszła myśl i wpadłam do sklepu typu "wszystko po 2,5". I dorwałam, aż cztery sztuki za całe 5 zł. Zagarnęłam więc te chińskie jajca, bo "lepszy rydz niż... " Już na pierwszy rzut oka widać, że tandetna chińszczyzna, bo styropian taki bąblowaty bardzo. Potraktowałam go gessem, ale nie wiem ile musiałabym naciapać, żeby te bąble wygładzić. W dodatku przegrzałam je trochę przy suszeniu (czasu mało, więc musiałam się wspomóc) i się z lekka podtopiło ;). Ale co tam z daleka nawet źle nie wygląda.
A, po drodze ze sklepu wpadłam jeszcze do pewnej drogeryjnej sieciówki i dorwałam przecenione serwetki (jednowarstwowe, ani rozdzielać nie trzeba) w piękne różowe tulipany. Grzechem byłoby tego nie wykorzystać.
Wykorzystałam jeszcze cały mój zapas (zaledwie kilkanaście sztuk) różowych paseczków do quillingu. Dół zostawiłam goły, bo tak se pomyślałam, że może w postaci stroika wyląduje na stole, albo półeczce.

Dobra, nie gadam już tylko pokazuję.
Najpierw banerek

http://danutka38.blogspot.com/2016/02/cykliczne-kolorki-luty-2016.html


A teraz już pierwsze moje w tym roku jajco ;)









I jeszcze o upodobaniach. Ogólnie za żółtym nie przepadam, ale jest wyjątek - część ścian w naszym "salonie" jest żółta, z tym, że to odcień kurkumy, a nie cytrynka. Ciuchów żółtych też nie posiadam. A sama cytryna? jedynie w postaci wyciśniętego soku, do owocowej sałatki, albo w miksturze przeziębieniowej, z rzadka do herbaty. No nie lubię i już ;)


A teraz zmykam nakarmić Stefana i mam nadzieję, że się nie udławi ;)

piątek, 26 lutego 2016

Pierwszy wielkanocny akcent ;)

Witajcie,
wracam szybciutko z zaległą pracą. Wczoraj dotarła do nowej właścicielki, więc mogę ją już Wam pokazać.

Jakiś czas temu Marta poprosiła mnie o wykonanie kolejnego, tym razem wielkanocnego, świecznika. Umówiłyśmy się więc na wymiankę. Ja dostałam pozytywnik, w zasadzie, to sama o niego poprosiłam. Będe miała gdzie "się wyżyć" słownie, bo nerwy ostatnio bardzo dają się we znaki Słodzizna owocowo-warzywna już na blogu Marty o tutaj. Do Marty, zgodnie z jej życzeniem pofrunął quillingowy świecznik. Dołączyłam jeszcze kilka foamiranowych kwiatków mojej produkcji :)
Miało być szybciutko, więc pokazuję ;)














Niestety, nie wpadłam znowu na to, żeby razem z kwiatkami zrobić zdjęcie, ale może Marta się pochwali ;)
Za to pokażę Wam jeszcze to, co przyfrunęło do mnie ;)




Na odwrocie tagu Marta wkleiła przepis na słodkie zdrowe batoniki :)

A poniżej już całość. Marta wie co lubię - widzicie te paseczki? ;)


Martuś, Tobie jeszcze raz dziękuję :)

A Was wszystkich ściskam i do następnego poczytania paaa :)

środa, 24 lutego 2016

Dałam upust emocjom...

Witajcie,
na początku chciałam Was przeprosić, że na długo Was zaniedbałam. Ale po pierwsze trochę ciężki czas za mną, a po drugie, nie bardzo miałam co Wam pokazywać. Stwierdziłam, że nie będę Was zanudzać moimi kolejnymi foamiranowymi kwiatuszkami do kartek.  Mam jedną pracę w zanadrzu, ale najpierw musi dojść do pewnej osóbki, bo przecież nie będę psuć niespodzianki ;) Ciężki czas mam nadzieję zamknęłam, jeszcze ostateczne wyniki za 3 tygodnie, ale powinny być ok. Wczoraj przeżyłam chyba jedne z najgorszych kilku minut w swoim życiu. Ale już po, pozostały tylko lekkie dolegliwości i bardzo niemiłe wspomnienia.
Im bliżej wczorajszego wieczora, tym bardziej emocje dawały się we znaki i tak to dzień przed godziną "0"  wyciągnęłam papier craftowy, arkusz UHK Avonlea (to pierwsza moja styczność z tym papierem i muszę przyznać, że super i gruby a takie lubię, więc UHK ląduje na liście moich ulubionych ;)) i wszystko, co mogłoby mi się jeszcze przydać.
Ale do rzeczy, wyżyłam się niemiłosiernie, szarpałam, targałam, kleiłam, ciapałam, chlapałam... i nie zdążyłam skończyć, bo gaza nie chciała mi wyschnąć. I dobrze, bo wczoraj obolała, mogłam (nawet bardzo chciałam) dokończyć, to czego nie udało mi się dzień wcześniej zrobić.

Tekturki z Filigranek, a skrapki (tak, te zaciapane plus serwetka) od  Marty i od Dominiki (allearte) :)
A, no kwiatuszki, wiadomo, moje własne ;)











A, że praca chyba trochę kobieca jest (tak, wiem, ten cytat jest świetny ;)), postanowiłam zgłosić moje "emocje" do wyzwania (raz kozie śmierć hehe ;))

http://filigranki-pl.blogspot.com/2016/02/wyzwanie-nr-5-byc-kobieta.html


To już tyle na dzisiaj. Postaram się poprawić i częściej tu zaglądać. Z resztą sezon świąteczny powoli rusza, więc i pewnie pracami świątecznymi sypnie.

niedziela, 7 lutego 2016

Podwójnie urodzinowo...

...a może nawet potrójnie, bo i pewną zaległość (jeszcze z urodzin Weroniki) chcę Wam pokazać.
Witajcie,
zacznę może od tego, że ja nie kolorująca, zachęcona przez Martę wydrukowałam i pokolorowałam lalę autorstwa Magudy ze Spuchlikowa. No tak urocze dziewczę, że nie mogłam się oprzeć, no, tylko ja, nie bawiąca się w kolorowanie, mająca do dyspozycji jedynie pastele, którymi cieniuję foamiran (jak dobrze, że ostatnio zamówiłam wielką pakę 50szt. jest przynajmniej w czym wybierać ;)). Nie jest to więc żadne dzieło sztuki, więc o wyrozumiałość proszę ;)
Mała "kawoszka" wylądowała na urodzinowym tagu. Starałam się kolorystyką i stylem nawiązać do mojej mediowej bransoletki. Komplet od wczoraj ma już nową właścicielkę, a Magudzie przesyłam taga wirtualnie, tak z serca na Spuchlikowe candy-zabawę. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz ;) No i z okazji roczku przyjmij ode mnie szczere gratulacje :)

Co do kawy jeszcze. Miałam czas, że bez kawy nie mogłam funkcjonować. Od jakiegoś czasu zamieniłam ją na Inkę i melisę ;) Ale od czasu do czasu mam smaka na jakieś latte, moccę, albo słodką z mlekiem i wtedy się delektuję ;)

I jak zwykle nagadałam się niemiłosiernie. Pokazuję więc co to poczyniłam.














Wybaczcie, ale nie będę znowu się rozpisywać jakich mediów użyłam, bo zostanę znowu posądzona o przywołanie zawrotu głowy :P
Dodam jeszcze tylko, że wszystkie tekturki, łącznie z tagiem są z essy-floresy :)


I jeszcze obiecana zaległość z urodzin Werki. Wercia moja dotrzymała przedszkolnej tradycji i jako solenizantka poczęstowała swoich kolegów i koleżanki słodkościami. No ale przecież nie mogłam jej puścić ze zwykłą kupną torebka, nie? Znaczy torebkę kupiłam, ale taką eko, gładką i sama ozdobiłam. A oto efekt :)


To już tyle na dzisiaj. Zmykam odpoczywać ;) Do następnego poczytania, paa


czwartek, 4 lutego 2016

Urodzinowy komplecik...

Witajcie,
dzisiaj w domu mamy święto. Nasza Weronika dzisiaj skończyła sześć lat.

Wymarzyła sobie lalkę (z bajki). Mama na głowie stanęła, zaangażowała dwie ciocie. Jedną w Londynie - kupiła, a druga przywiozła. Radość dzisiaj była ogromna.

Przedstawiam Wam więc główną bohaterkę dzisiejszego posta. Oto ona - Gigi Grant we własnej osobie ;)






Pamiętacie mój pierwszy żółty chustecznik? Tak ten z czerwonymi quillingowymi kwiatkami. Już wtedy Werka poprosiła, czy nie zrobiłabym jej też takiego "pudełka na chusteczki". Tak, chusteczki u mojej Werki to podstawa. Pudełko na łóżkowej półeczce stać obowiązkowo musi. Skorzystałam więc z okazji na na urodziny zrobiłam chustecznik. A dlaczego pokazałam Wam Gigi? A no dlatego, że jej  podobizna widnieje na chusteczniku. Z resztą jej siostry także. W szczegóły nie będę się zagłębiać, trzeba by zobaczyć bajkę, ale po krótce: Gigi jest córką dżina, mieszka w lampie i spełnia dla odmiany 13 a nie 3 życzenia. Ma też siostrę, tę złą, która jak to zawsze bywa, na końcu staję się tą dobrą. Postanowiłam więc obie umieścić na "pudełku".
Grafiki znalazłam gdzieś w internecie (wielki wujek google ;)).
Ale powiem Wam, że dużo nauk wyniosłam z pracy nad tym chustecznikiem, bo błędów narobiłam, a czasu na zaczynanie od nowa już nie było. Skończyłam wczoraj około północy. Jak to mówią "pewnej szacownej części ciała" nie urywa, ale dziecko uszczęśliwione i to to chodziło ;)









Powiem jeszcze tylko tyle, użyłam dwóch farb - metalicznych z 13 arts. Piękne są, niestety ciągnęły mi smugi i lakier je rozpuszczał. Spryskałam lakierem do włosów - przedobrzyłam, przesadziłam, ściekały razem z lakierem. Wysuszyłam, ale i tak gdzieniegdzie razem z lakierem ciągnęłam farbę. Cóż, nie wszystko musi zawsze wychodzić idealnie ;)


Do kompletu zrobiłam jeszcze kartkę. Również z Gigi, a jak! To mój pierwszy shaker card. Zamiast cekinów do okienka wrzuciłam mikrokuleczki - różowe i niebieskie (pomysł z kuleczkami zapożyczyłam z inspiracji z jakiegoś bloga - nie pamiętam, bo to wieki temu było ;) ). Dzisiaj utwierdziłam się w przekonaniu, że shaker card to świetny pomysł na kartkę dla dziecka. Obie dziewczynki, i młodsza i starsza bawiły się nią grzechocząc :)








I dla udowodnienia, że te kuleczki są zamknięte i się ruszają ;)







I jeszcze wszystko razem:






A tu moja solenizantka wieczorem z karteczką w ręce. Chciałam ją złapać, bo akurat bawiła się kartką, ale mnie zauważyła i zapozowała ;)







To już tyle na dzisiaj. Musiałabym zabrać się za kolejną urodzinową kartkę, ale jakoś weny i chęci brak, więc jutro pewnie będzie szaleństwo... znikam więc odpoczywać, do następnego razu... paaa