Jak już ostatnio wspominałam, miałam okazję uczestniczyć w kolejnych warsztatach z Liną Shvets. Tym razem robiłyśmy lilie z foamiranu. Muszę się Wam przyznać, że znowu bardzo miło się zaskoczyłam :)
Dla niewtajemniczonych - foamiran, to cieniutka, trochę rozciągliwa pianka, świetnie poddaje się pod wpływem temperatury.
Troche pracy z nożyczkami, trochę pasteli, ciut ciepła, gniecenia, klejenia i proszę, oto ona:
Wszystkie obecne panie zrobiły z nich broszki a ja dla odmiany opaskę dla Werki:
Dzisiaj post króciutki. Dwie karteczki czekają jeszcze na publikację, ale coś mi dzisiaj chyba zaszkodziło, zmykam więc za chwilę do łóżeczka.
Pozdrawiam cieplutko (u Was też dzisiaj było tak pięknie?) i do poczytania następnym razem.
Ho ho ho, to się Werka będzie stroiła , jak nie w orchideę, to w lilię, rozpieszczasz tę córę ozdobami.
OdpowiedzUsuńPiękne te kwiaty Wam na tych warsztatach wychodzą, a Tobie to już szczególnie.
Odpoczywaj więcej, to i brzusio nie będzie tak doskwierał.
Pozdrawiam Wiki.)
Zdrówka życzę kochana, uwielbiam wszystkie kwiaty ręcznie robione pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńCudo!!! Lilia jak żywa. Kuruj się, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCały czas sie zastanawiałam co to jest ten foamiran , i super że napisałas. A lilia jest przepiekna, wygląda jak żywa !! Werka pewnie dumna jak , bo wyglada uroczo z ta lilia we włosach
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Powiem po raz kolejny - jest piękna :-).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zrobimy kolejne cudeńka już niebawem.
Jedną ze swoich lilii wykorzystałam do opakowania prezentu - efekt rewelacyjny! A moja mama zażyczyła sobie bukiet do wazonu... no to mam niezłe zadanie...
wow, to jest lilia, świetna, prezentuje si jak zywa, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńładniutko,
OdpowiedzUsuńczekam na warsztaty Liny w wawce :-)