Witajcie,
asortyment dostępny w sklepach na początku roku szkolnego znów mnie natchnął i kupiłam kolejny zeszyt celem zmiany fabrycznej okładki.
Po mojej ciężkostrawnej (może nie aż tak ;)) brzoskwince ambicjonalnie chciałam spróbować raz jeszcze. Poleżał sobie aż znalazłam czas i nabrałam chęci na ciapanie ;)
Zaczęłam od papieru ściernego, potem akrylowej farby. Trochę gazy opatrunkowej, zrobiłam sobie pastę z farby akrylowej i magicznego proszku (link akurat do essów, bo tam kupiłam ;) dodajesz proszku np. do farby, mieszasz i otrzymujesz pastę). Potem trochę mgiełki i tuszu. Na literkach testowałam spękania. Już chyba wiem co i jak ;) Na koniec przyszła kolej na tekturki i kwiatki. No i jak myślicie jakie kwiatki? To przecież oczywiste, pozwijałam sobie białe kwiatuszki z brązowym środeczkiem. Dla ciekawszego efektu i żeby pasowały do palety barw (o tym za chwilę) - płatki maznęłam błękitnym tuszem, potem razem ze środkami leciutko pociapałam brązowym. Efekt same zaraz zobaczycie ;)
Jeszcze o palecie kolorów. Akurat natrafiłam na Snip-Artowe wyzwanie, więc stwierdziłam, dlaczego nie spróbować ;)
I tył
I ryzyk-fizyk, zgłaszam mój notes do wyzwania ;)
Zmykam już dzisiaj, do następnego razu. Pa
wtorek, 29 września 2015
niedziela, 27 września 2015
Dziewczęco, fioletowo - klocuszki po raz drugi
Witam Was serdecznie.
Powstał kolejny "klockowy" box. Tym razem bardziej dziewczęcy, bo solenizantka lubi lego Friends (a ja wcale jej się nie dziwię, bo też uwielbiam ;)). Jako, że adresatem boxa tym razem jest dziewczynka, postawiłam na standardowe ozdoby - kwiatuszki, perełki itp.
Miało być w fioletach. Niestety nie udało mi się dorwać fioletowego papieru, ale wygrzebałam fioletowy arkusz z bąblami Magicznej Kartki. Box powstał więc z białego papieru wizytówkowego oklejonego na fioletowo.
Na górze wylądowały, jak to u mnie, quillingowe kwiatki ;) Poza tym, motylki maźnięte tuszami - złotym i niebieskim, perełki w płynie i mikrokuleczki (kupione w sklepie Essy-floresy).
Ostrzegam, będzie dużo zdjęć, bo jak zwykle nie mogłam się zdecydować (nie powiem ile już wywaliłam ;)). Zdjęcia po raz kolejny robione u teściów na balkonie, więc wybaczcie tło i problemy z jasnością (pogoda dzisiaj nie rozpieszczała niestety). Na szybko musiałam do środka zdjęcie dokleić i zostawić już u nich boxa. Jutro powędruje dalej.
A teraz trochę o środku. Wychodzę z założenia, że skoro już coś robię, to ma być niepowtarzalne, nie lubię dublować swoich prac - nie chciałam do środka wkładać znowu klocków. Coś mi tam zaświtało, wyciągnęłam paski i igłę i zaczęłam kombinować. I tak oto powstała Ona:
Myślę, że trochę oryginał przypomina, jak Wam się wydaje?
Myślałam co dalej z nią zrobić i wykombinowałam, że stanie na niskim (żeby mogła się zmieścić, bo dziewczyna wysoka na prawie 5cm), jednowarstwowym torcie. Dookoła poukładałam "klockowe" świeczki ( osiem dokładnie, bo tyle lat ma solenizantka) z przodu położyłam klocuszka (a jak! i to znowu rzeczywistych rozmiarów). Na dno boxa przykleiłam najpierw kawałek z arkusza fioletowych bąbli, na to serwetkę i na koniec torcik z laleczką
Na bocznych ściankach zrobiłam swoją grafikę - przez gwiazdkową maskę mgiełką w kolorze wrzosu i złotym tuszem. Grafiki lego wyszukałam w internecie.
Jako, że box akurat spasował (tak mi się przynajmniej wydaje ;) - trzecia kolumna) do wyzwania w essach i rzutem na taśmę zdążyłam - zgłaszam moje pudełeczko
To tyle na dzisiaj. Zmykam kończyć kolejną pracę (w pewnym momencie rozpoczęte były trzy ;))
Do następnego razu, paaa
Powstał kolejny "klockowy" box. Tym razem bardziej dziewczęcy, bo solenizantka lubi lego Friends (a ja wcale jej się nie dziwię, bo też uwielbiam ;)). Jako, że adresatem boxa tym razem jest dziewczynka, postawiłam na standardowe ozdoby - kwiatuszki, perełki itp.
Miało być w fioletach. Niestety nie udało mi się dorwać fioletowego papieru, ale wygrzebałam fioletowy arkusz z bąblami Magicznej Kartki. Box powstał więc z białego papieru wizytówkowego oklejonego na fioletowo.
Na górze wylądowały, jak to u mnie, quillingowe kwiatki ;) Poza tym, motylki maźnięte tuszami - złotym i niebieskim, perełki w płynie i mikrokuleczki (kupione w sklepie Essy-floresy).
Ostrzegam, będzie dużo zdjęć, bo jak zwykle nie mogłam się zdecydować (nie powiem ile już wywaliłam ;)). Zdjęcia po raz kolejny robione u teściów na balkonie, więc wybaczcie tło i problemy z jasnością (pogoda dzisiaj nie rozpieszczała niestety). Na szybko musiałam do środka zdjęcie dokleić i zostawić już u nich boxa. Jutro powędruje dalej.
A teraz trochę o środku. Wychodzę z założenia, że skoro już coś robię, to ma być niepowtarzalne, nie lubię dublować swoich prac - nie chciałam do środka wkładać znowu klocków. Coś mi tam zaświtało, wyciągnęłam paski i igłę i zaczęłam kombinować. I tak oto powstała Ona:
Myślę, że trochę oryginał przypomina, jak Wam się wydaje?
Myślałam co dalej z nią zrobić i wykombinowałam, że stanie na niskim (żeby mogła się zmieścić, bo dziewczyna wysoka na prawie 5cm), jednowarstwowym torcie. Dookoła poukładałam "klockowe" świeczki ( osiem dokładnie, bo tyle lat ma solenizantka) z przodu położyłam klocuszka (a jak! i to znowu rzeczywistych rozmiarów). Na dno boxa przykleiłam najpierw kawałek z arkusza fioletowych bąbli, na to serwetkę i na koniec torcik z laleczką
Na bocznych ściankach zrobiłam swoją grafikę - przez gwiazdkową maskę mgiełką w kolorze wrzosu i złotym tuszem. Grafiki lego wyszukałam w internecie.
Jako, że box akurat spasował (tak mi się przynajmniej wydaje ;) - trzecia kolumna) do wyzwania w essach i rzutem na taśmę zdążyłam - zgłaszam moje pudełeczko
To tyle na dzisiaj. Zmykam kończyć kolejną pracę (w pewnym momencie rozpoczęte były trzy ;))
Do następnego razu, paaa
czwartek, 24 września 2015
Hania...
Takie piękne imię otrzymała dziewczynka, która całkiem niedawno pojawiła się na świecie.
Pamiętacie moją szybką niebieską karteczkę dla rodziców malutkiego Karolka. Otóż, te same ciotki stwierdziły, że skoro kolejne dziecię lada moment się pojawi - kupujemy prezent. Jedna z cioć zaproponowała, czy nie zrobiłabym czegoś na pamiątki związane z pierwszymi chwilami Hani na świecie. Pomyślałam o czymś w rodzaju albumu.
Powiem Wam tak szczerze, że czasu dużo, to mogłam se na szaleństwo pozwolić. Pojawiały się pomysły, kilka zarzuciła pomysłowa ciocia Aga ;) I tak powstał album zatytułowany "Hania. Pierwsze chwile na świecie". Znalazło się w nim miejsce na metryczkę i bransoletkę z rączki ze szpitala, wspomnienia pierwszego dnia w domu, pierwszej kąpieli, pierwszego spaceru i miejsce dla najbliższej rodziny.
Gruba księga wyszła, bo nietypowo poszalałam w środku (w większości) ze Snip-artowymi tekturkami, ale to w końcu nietypowy album. Z brzegu każdej strony zrobiłam kieszonki (z borderów), w których umieściłam tagi (na zapiski typu np. data).
Poza Snip-artowymi tekturkami wykorzystałam papiery Magicznej Kartki, metryczkę pożyczyłam od Stemplove z fb :) polecam stronę, dziewczyna piękne digi-stemple tworzy.
Muszę się Wam przyznać, że dwie sesje robiłam. Chciałam ciotkom szybko pokazać i cykałam fotki wieczorem, kolejna była już w dzień, za to obie baterie do aparatu okazały się padnięte. Nie zdziwcie się więc różnymi dekoracjami ;)
Do kompletu zrobiłam kartkę z gratulacjami dla rodziców
I komplet razem
Do wszystkiego dokupiłam jeszcze komplet - bluzeczkę i gaciorki, ale tego pokazywać już nie będę.
Powiem Wam, że dawno nie odczuwałam aż takiej radości przy tworzeniu. To chyba te dziecięce słodkie motywy ;)
Kończę już dzisiaj, pozdrawiam Was serdecznie i do następnego razu :) Paaa
Pamiętacie moją szybką niebieską karteczkę dla rodziców malutkiego Karolka. Otóż, te same ciotki stwierdziły, że skoro kolejne dziecię lada moment się pojawi - kupujemy prezent. Jedna z cioć zaproponowała, czy nie zrobiłabym czegoś na pamiątki związane z pierwszymi chwilami Hani na świecie. Pomyślałam o czymś w rodzaju albumu.
Powiem Wam tak szczerze, że czasu dużo, to mogłam se na szaleństwo pozwolić. Pojawiały się pomysły, kilka zarzuciła pomysłowa ciocia Aga ;) I tak powstał album zatytułowany "Hania. Pierwsze chwile na świecie". Znalazło się w nim miejsce na metryczkę i bransoletkę z rączki ze szpitala, wspomnienia pierwszego dnia w domu, pierwszej kąpieli, pierwszego spaceru i miejsce dla najbliższej rodziny.
Gruba księga wyszła, bo nietypowo poszalałam w środku (w większości) ze Snip-artowymi tekturkami, ale to w końcu nietypowy album. Z brzegu każdej strony zrobiłam kieszonki (z borderów), w których umieściłam tagi (na zapiski typu np. data).
Poza Snip-artowymi tekturkami wykorzystałam papiery Magicznej Kartki, metryczkę pożyczyłam od Stemplove z fb :) polecam stronę, dziewczyna piękne digi-stemple tworzy.
Muszę się Wam przyznać, że dwie sesje robiłam. Chciałam ciotkom szybko pokazać i cykałam fotki wieczorem, kolejna była już w dzień, za to obie baterie do aparatu okazały się padnięte. Nie zdziwcie się więc różnymi dekoracjami ;)
Do kompletu zrobiłam kartkę z gratulacjami dla rodziców
I komplet razem
Do wszystkiego dokupiłam jeszcze komplet - bluzeczkę i gaciorki, ale tego pokazywać już nie będę.
Powiem Wam, że dawno nie odczuwałam aż takiej radości przy tworzeniu. To chyba te dziecięce słodkie motywy ;)
Kończę już dzisiaj, pozdrawiam Was serdecznie i do następnego razu :) Paaa
poniedziałek, 21 września 2015
Oliwki skąpane w złocie
Witajcie :)
Znowu upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu. Mam przynajmniej taką nadzieję, wszystko zależy od Danutki, czy przyjmie i Stefana, czy nie wypluje.
Najpierw Danutkowy banerek
Oliwki lubię, najbardziej zielone. W ciuchach, dodatkach jakoś oliwkowych kolorów raczej u mnie brak, w sumie sama nie wiem dlaczego. Chyba wolę bardziej energetyczną zieleń.
A teraz o samej pracy:
Przyszło mi zrobić karteczkę na urodziny dla pewnej babci. Urodziny nie byle jakie, bo osiemdziesiąte. Myślałam, myślałam i stwierdziłam, dlaczego nie? Dlaczego znowu nie połączyć karteczki z kolorkami. Tak też zrobiłam. Wygrzebałam papier LemonCraft i zabrałam się do pracy. Znalazłam piankowe cyferki, zapaćkałam je złotą akrylową pastą.
Przygotowałam sobie bazową warstwę. Kolejną prysnęłam złota mgiełką przez maskę (to dało lekkie złote przebłyski.Z tego samego arkusza powycinałam liście i różę. Potraktowałam ją zielonym i złotym tuszem. Kwiatki, zawijaski i "chmurka" z napisem wycięte z papieru foto ( dostałam w spadku - niestety są do drukarki atramentowej, a ja mam laser - próbowałam nawet, ale wydruki raczej nie wychodzą). Wszystko co białe spryskane zostało złotymi i żółtymi mgiełkami.
Postanowiłam, że spróbuję jak to się postarza i mini serweteczkę, na której wylądowało 80 potraktowałam nożyczkami.
Nie zanudzam już, pokazuję:
Muszę się Wam przyznać, że to moje pierwsze samodzielne kwiatuszki z wykrojnika. Chyba złego zakupu nie zrobiłam, kolejne już mam upatrzone ;) Ale, żeby nie było, z quillingu nie zrezygnuję, czasem po prostu łatwiej i szybciej o takie.
Kończę już i zmykam nakarmić Stefana.
A, jeszcze się Wam pochwalę. Dokładnie tydzień temu (wiem, że późno się chwalę, ale przecież nie będę pisać osobnego posta ;)) zostałam świeżynką w essach-floresach (dla chętnych tutaj)
Pozdrawiam cieplutko, bo chłodkiem na dworze zawiało.
Znowu upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu. Mam przynajmniej taką nadzieję, wszystko zależy od Danutki, czy przyjmie i Stefana, czy nie wypluje.
Najpierw Danutkowy banerek
Oliwki lubię, najbardziej zielone. W ciuchach, dodatkach jakoś oliwkowych kolorów raczej u mnie brak, w sumie sama nie wiem dlaczego. Chyba wolę bardziej energetyczną zieleń.
A teraz o samej pracy:
Przyszło mi zrobić karteczkę na urodziny dla pewnej babci. Urodziny nie byle jakie, bo osiemdziesiąte. Myślałam, myślałam i stwierdziłam, dlaczego nie? Dlaczego znowu nie połączyć karteczki z kolorkami. Tak też zrobiłam. Wygrzebałam papier LemonCraft i zabrałam się do pracy. Znalazłam piankowe cyferki, zapaćkałam je złotą akrylową pastą.
Przygotowałam sobie bazową warstwę. Kolejną prysnęłam złota mgiełką przez maskę (to dało lekkie złote przebłyski.Z tego samego arkusza powycinałam liście i różę. Potraktowałam ją zielonym i złotym tuszem. Kwiatki, zawijaski i "chmurka" z napisem wycięte z papieru foto ( dostałam w spadku - niestety są do drukarki atramentowej, a ja mam laser - próbowałam nawet, ale wydruki raczej nie wychodzą). Wszystko co białe spryskane zostało złotymi i żółtymi mgiełkami.
Postanowiłam, że spróbuję jak to się postarza i mini serweteczkę, na której wylądowało 80 potraktowałam nożyczkami.
Nie zanudzam już, pokazuję:
Muszę się Wam przyznać, że to moje pierwsze samodzielne kwiatuszki z wykrojnika. Chyba złego zakupu nie zrobiłam, kolejne już mam upatrzone ;) Ale, żeby nie było, z quillingu nie zrezygnuję, czasem po prostu łatwiej i szybciej o takie.
Kończę już i zmykam nakarmić Stefana.
A, jeszcze się Wam pochwalę. Dokładnie tydzień temu (wiem, że późno się chwalę, ale przecież nie będę pisać osobnego posta ;)) zostałam świeżynką w essach-floresach (dla chętnych tutaj)
Pozdrawiam cieplutko, bo chłodkiem na dworze zawiało.
Subskrybuj:
Posty (Atom)