Szukaj na tym blogu

piątek, 2 stycznia 2015

Food Horror Story, czyli jak to Francowi ogon urwało...

Opowieść będzie krótka, bom słaba pisarka, zmysł techniczny, czyli krótko i węzłowato ;)

Pewnego wieczora powstała sobie pierogowa rybcia... bladziucha, bezimienna... Zagadałam do niej... To nie rybcia, tylko rybek... Skarżył się strasznie, że taki blady i surowy... Pomyślałam, pogłówkowałam i przypomniałam sobie gdzie trzymam barwniki spożywcze. Oczka zabarwiłam na czarno, ciałko obsmarowałam na czerwono... Zagotowałam osoloną wodę... Pozostało jedynie nadać rybciowi imię - "Franc będzie Ci na imię"

Szczęśliwy Franc stęskniony wody (w końcu rybciem jest, czyli pływać uwielbia) wylądował w garnku. Wnętrze garnka wypełniła truskawkowa czerwień... Ale cóż to? Skarży się rybek, że ogonek uwiera i boli... jakoś dziwnie się podwinął... "Poczekaj zaraz go poprawię"... wielgachna łycha cedzakowa ląduje w garnku... "Już, cierpliwości, powolutku...o... już prawie..." Aaaaaaaaa!!!Nie!!! Jak to się mogło stać?! Rybek pływa i płacze a ogon dryfuje osobno...

Sprawdzam, czy da się coś zrobić, ale ciasto już ugotowane i nie chce się skleić... Franc musiał pogodzić się ze swoją stratą, został rybkiem bez ogona...

Ale, przynajmniej do sesji mu go przymocowałam :)

Przedstawiam Wam bohatera historyjki. Poznajcie Franca :)













Mój bidulek






Pierogowy Franc powstał specjalnie na zabawę u Marty, przy okazji przygotowywania obiadu (pierogów) :)


http://inspiracjemarty.blogspot.com/2014/12/zabawa-w-rybke.html



A teraz jeszcze przyznam się, skąd akurat kolor i imię rybki. Przedstawiam Wam naszego domowego pupilka :)





Poznajcie prawdziwego Franca. Oryginał całe szczęście ogon ma na miejscu. Choć ostatnio nieźle wyszkubany przez glonojada. Tak se razem żyją w jednym akwarium i co jakiś czas jeden drugiemu dokuczy ;)

Pozdrawiam Was cieplutko :)

14 komentarzy:

  1. No to Ci Franc, ten pierogowy, dał do wiwatu, aż mu ogon utrąciłaś. Coś za bardzo chciałaś się popisać, i ciasto się zemściło. Historyjka wyszła bardzo ciekawie, wcale nie jest powiedziane, że umysł ścisły, to nie może puścić wodzy fantazji, jeszcze zgrabnie opisałaś rybcia. Dobrze, że przynajmniej oryginał w akwarium, ma się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak spojrzałam na surowego jeszcze to mi się skojarzyło z tym naszym akwariowym. A ja to taka zdolniacha kulinarna ostatnio jestem, że zawsze coś zepsuje :/ no nic na to nie poradzę, ale co tam, trzeba się pośmiać nawet z siebie ;)

      Usuń
  2. No zdecydowanie jestem na Tak rybek jak najbardziej fotogeniczny jest , a na fotce nie widac że bez oona, po cos mu go urwała !!!.
    Wyszło piknie prawie jak oryginał. Powodzenia u Martusiu .
    Dosiego i najlepszego ale gorszego od nastepnego Roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ach, za cienko ogon wykroiłam, bo robiłam z pamięci. Ale chyba o to chodzi, żeby robić po swojemu ;) A nie chciałam ściemniać, że taki "cudny" wyszedł, przynajmniej jest wesoło ;)

      Usuń
  3. Odlot....jutro zobaczę z laptopa:) pooglądać na spokojnie;) ciesze się ,) dziekuje;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha, ha :-) Uśmiałam się, choć to niby horror! Za ten kolor, imię i ogon, to masz u mnie 100 punktów :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, głupawkę miałam jak robiłam i pisałam ;)
      Dzięki :)

      Usuń
  5. Pierwszy raz widzę coś takiego i jestem pod wrażeniem! Franc jest cudny, nawet bez ogona. A "opowiadanie" przeczytałam z przyjemnością i z uśmiechem. Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana ubawiłam się na maksa :) o to mi chodziło ....dołączyłam się do obserwatorów:)....CUUUUUDOOOOOOOWNNNA Rybunia:) a kolor pierwsza klasa

    OdpowiedzUsuń
  7. Pełen horror i to w kolorze!

    "Lśnienie" przy tym to kreskówka ;-)
    Szkoda, że flaczki jeszcze przy tym nie wylazły... a właśnie z czego są flaczki? Tak bardziej z ciekawości pytam niż z niewiedzy :-)





    OdpowiedzUsuń
  8. ha ha ha- rewelacyjna historyjka, z zacięciem napisana-nie narzekaj! Franc wyszedł cudnie! Nawet bez ogonka! BRAWO!

    OdpowiedzUsuń