Dzisiaj będzie słodkooo...
Tak, wiem, zwariowałam, ale co tam ;) Czego się nie robi dla dzieci ;)
Weronika zażyczyłą sobie, że jak przyjdą goście na jej urodzinki, chce się przebrać za Elsę (tę ze styczniowych niebieskości u Danutki - o tutaj <klik>).
Skoro mroźnie i lodowo, to stwierdziłam, że tort będzie nawiązywał do stroju solenizantki. Tak powstał mroźny tort. Mroźny, ale tylko z nazwy i wyglądu. Normalny torcik z rzucanego ( moja ulubiona czynność przy jego pieczeniu ;) ) biszkoptu i śmietankowego kremu.
Biszkopt miał być błękitny - wyszedł jakiś turkus ( w sumie nawet niezły), krem do przełożenia - biały. Niestety z mojej głupoty a raczej braku logicznego myślenia tylko dwie warstwy. A do dorobienia kolejnej zabrakło zwyczajnie czasu. W sumie na te kilka osób wystarczyło.
Z zewnątrz wysmarowałam błękitnym ( idealnie imitującym lód) kremem, ozdobiłam białym.
A oto efekt końcowy
Pochwalę się Wam jeszcze zeszłorocznym. Wykonanie wspólne razem z mężem. Ale to był gigant. Z resztą same zobaczcie:
A, i muszę się Wam jeszcze pochwalić, że chrześniak mój zamówił już sobie tort na urodziny, więc za miesiąc znowu piekę ;) Ale będzie znowu kolorowo ;)
No jesetem pod wrażeniem , nawet nie wiedziałam że mozna takie kolorowe biszkopty upiec. Świetne te twoje torciki, i dzieciakom na pewno bardzo smakowały,
OdpowiedzUsuńA dla Wiktorii 100 lat .
Pozdrawiam
Dziękuję w imieniu Weroniki ;) Aniu, ja (Wiktoria) urodziny mam dopiero w czerwcu ;) Ale spoko, nie Ty pierwsza ;) wiem jak to jest, że wszyscy nas mylą ;)
OdpowiedzUsuńAle śliczny torcik, aż mi smaka narobiłaś :)
OdpowiedzUsuń