Tak, skończyłam mojego kremowo białego aniołka. I taką miałam nadzieję, jak go zaczynałam, że na grudniowe kolorki spasuje, bo miałam właśnie nadzieję na biel/krem. No wiecie, białe święta... Z bieli nici, ale aniołka dokończyłam.
I jak Wam się podoba?
Już się cieszyłam, że zabiorę się za srebrne szarości, a tu telefon:
-Zdążysz mi ten komplecik aniołków z pudełkiem na sobotę?
- Nooo... zostały dwa dni (wieczory) - postaram się...
No i zdążyłam :) Ale tempo nieziemskie. Cała rodzinka sześciu aniołków powstała w raptem niespełna 3 godziny. Jeszcze z małymi przerwami na zaglądniecie do komputera. Wczoraj wieczorem powstało pudełko.
Podobny komplecik jest już na moim starym blogu, ale stwierdziłam, że się Wam pochwalę, bo kolorystyka inna i pudełeczko też trochę inne.
Dobra, to chwalę się ;)
Aniołeczki, a raczej ich przedstawiciele:
I pudełeczko:
I jak Wam się podobają? Powiem tylko nieskromnie, że teściowa zadowolona :)
Pozdrawiam Was cieplutko :)
Anioły po prostu chwytają a serce. Są bardzo delikatne przez co urocze.
OdpowiedzUsuńPudełko jak widać jest wspaniałym dopełnieniem całej pracy. Gratuluję.
Dziękuję :)
UsuńTe Twoje Aniołki są rewelacyjne a pudełeczko do ich zapakowania pierwsza klas. No cóż mówia klient nasz pan i jak trzeba robić to sie siada i robi, choc czasem ałkiem nam nie podrodze :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dzięki :)
UsuńTak, tym bardziej jak "klientem" jest teściowa ;)
Pierwszy Aniołek 2 Aniołki i pudełeczko, wszystko pięknie zrobione
OdpowiedzUsuńTe dwa są przeurocze. Wiedziałam , że się spodobają :)))
Pozdrawiam
Wiki, odjechane aniołki, ale teściowej się nie odmawia, więc wyrobiłaś się z zamówieniem kosztem, no właśnie, czego, bo z czegoś musiałaś zrezygnować.A tak swoją drogą, jak chciała aniołki, to mogła chociaż wnukami się zająć, chyba, że daleko do niej.
OdpowiedzUsuńŚwietny ten paseczkowy aniołek, ten na samym początku.
Widzisz, jak się już zadomowiłaś wśród naszych dziewczyn, a będzie jeszcze lepiej. Powodzenia.
Wiktoria Lk7 grudnia 2014 14:39
UsuńDziękuję. Aż tak daleko nie ma z 15-20km może, ale sama jeszcze pracuje. A moja Matusia to taki "maminkowy cyc". Już raz się wracaliśmy, bo wrzask był nieziemski i dać se z nią rady nie mogli. Jedynie z moją mamą w miarę chętnie zostaje. No chociaż czasem też się płacz zdarza.
Ale grunt, że wyrobiłam i cieszę się, że się spodobały :)
We wtorek mam warsztaty w przedszkolu, więc szarości odkładam na środę albo i dalej :/ buuu, zaczynam się obawiać, czy do końca grudnia w ogóle zacznę...
A z zadomowieniem, bo ja towarzyska ostatnio jestem. Czasem miewam dosyć: dom, dzieci, dzieci, dom, mama, o mąż wrócił, dzieci dom i tak w kółko, ja chcę do ludzi ;) Chyba zacznę drugiego bloga prowadzić, gdzie będę przelewać swoje przemyślenia, bo zwariuję, tylko kiedy ja na niego czas znajdę ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńoj, zaczynam głupoty tu wyczyniać, znaczy pora spać ;)
OdpowiedzUsuń