Jak to mówią, było miło, ale się skończyło...
Już mamy postanowienie za rok powrócić w to samo miejsce ;) Może się uda...
Pisałam Wam już,że zabrałam ze sobą kredki, odbite stemple i trochę moich gratów. Postanowiłam zrobić z tych gratów użytek i powstało... hmmm... no nie wiem, raczej scrapem nie da się tego nazwać, na kartkę ciut za duże, w końcu na oko jakieś 20x20cm ;) Nie ważne co to faktycznie jest, grunt, że powstało pod wpływem chwili, natchnienia, bo muszę przyznać, że kompletnie się tam wyluzowałam (no, poza tymi "kilkoma" chwilami, kiedy to dzieciaki nie bardzo chciały współpracować ;)). Poczułam, że, jak to mówią, "po prostu muszę, inaczej się uduszę". Na to całe moje "muszę" złożyło się jeszcze kilka innych rzeczy, głównie odbitka Primowej lali, która to miała okazję stać się moją własnością na majowych warsztatach z kolorowania. Ją też po prostu musiałam, no bo jak to, leżąc na piasku, słysząc szum morza ominąć morską lalę z muszelkami na głowie, no jak? W jeden dzień udało się wyłowić kilka muszelek i już zaczynałam mieć wizję, przegoniłam nawet całą rodzinkę do apteki, po paczkę gazy opatrunkowej ;). A wieczorem powstało to:
Wszystko klejone, poza dystansami, magikiem (klej cud ;)), bo przecież pistoletu z gorącym klejem nie pakowałam.
Na koniec z tyłu przykleiłam karteczkę z podziękowaniami dla gospodarzy (bardzo sympatyczni ludzie) i zostawiłam na stole, gdy wyjeżdżaliśmy. Mam nadzieję, że udało się choć trochę ich miło zaskoczyć ;)
A teraz trochę jeszcze Wam ponudzę, bo się pochwalę jak było fajnie, a co... ;)
Był piasek, była woda, było słońce (czasem chmury), był wiatr, była i mamuśka ;)
Były i kredki na piachu ;)
Były też strusie - sympatyczne stworzenia :)
był i osioł, co pokazywał uzębienie ;)
były i lamy plujące (tak, tak, oberwało się strusiowi ;))
był i kogut z nieziemską fryzurą (też chcę takiego fryzjera buhahaa)
były i sympatyczne foki
i takie uciekające też ;)
Był i zachód słońca na pożegnanie
Były ogniska i... nie, no śpiewy nie, ale dyskusje i śmiechy tak ;) Była i piękna pełnia, było i rozgwieżdżone niebo, pola osnute mgłą i "trochę" deszczu na pożegnanie. Czego nie było? dzieci zaraz po pobudce... ledwo przebrane, nie umyte, nie poczesane, przed śniadaniem wybywały na plac zabaw, czasem z niezadowoloną miną, kiedy wołane na posiłek ;)
Strony
▼
sobota, 30 lipca 2016
wtorek, 26 lipca 2016
Kolejna mała obywatelka :)
Witajcie, dzisiaj będzie króciutko, w końcu mam wakacje ;)
Równo tydzień temu na świat przyszła mała Helenka i znowu ciotki robiły zrzutkę ;)
Komplecik bezimienny, bo rodzice do ostatniej chwili nie byli do końca zdecydowani.
Uwaga, zdjęć będzie dużo. Najpierw karteczka z gratulacjami
I albumik
I cały komplecik
To już tyle a dzisiaj, żegnam się z Wami i do następnego poczytania, paaa
Równo tydzień temu na świat przyszła mała Helenka i znowu ciotki robiły zrzutkę ;)
Komplecik bezimienny, bo rodzice do ostatniej chwili nie byli do końca zdecydowani.
Uwaga, zdjęć będzie dużo. Najpierw karteczka z gratulacjami
I albumik
I cały komplecik
To już tyle a dzisiaj, żegnam się z Wami i do następnego poczytania, paaa
niedziela, 24 lipca 2016
Mamuśka na wakacjach nie próżnuje ;)
Witajcie, dzisiaj będzie króciutko. Ostatnio nawet się z wami nie pożegnałam ;) Od tygodnia wypoczywamy sobie nad morzem, pogoda nawet w miarę dopisuje (no grunt, że nie leje ;)).
A ja... ładuję baterie, wdycham jod... i nie próżnuję. Spakowałam sobie torbę po moim starym małym laptopie. Zapełniłam ją różnymi przydaśkami. A na plaże ze mną zawsze idą... no... jak myślicie? Tak, no dzieci też ;)
A podczas wczorajszego plażowania powstała
To już tyle na dzisiaj. Jeszcze jeden duży projekt czeka na pokazanie, ale najpierw musi dotrzeć do adresatów ;)
A ja... ładuję baterie, wdycham jod... i nie próżnuję. Spakowałam sobie torbę po moim starym małym laptopie. Zapełniłam ją różnymi przydaśkami. A na plaże ze mną zawsze idą... no... jak myślicie? Tak, no dzieci też ;)
A podczas wczorajszego plażowania powstała
To już tyle na dzisiaj. Jeszcze jeden duży projekt czeka na pokazanie, ale najpierw musi dotrzeć do adresatów ;)
wtorek, 12 lipca 2016
Black Rose
Witajcie,
trochę przewrotny tytuł sobie dzisiaj wymyśliłam, ale na koniec wszystko się wyjaśni ;)
Kiedy przeczytałam wczoraj o najnowszym essowym wyzwaniu, stwierdziłam, że całkiem ciekawe. Pierwsza moja myśl, była "no fajnie, z czarnych mediów, to ja mam tylko tusz do stempli", po chwili przypomniało mi się, że jeszcze splash jest w domu. Po przeczytaniu listy-podpowiedzi z essowego bloga, wiedziałam, że na tych dwóch rzeczach nie koniec. Pearlmakera nawet nie wykorzystałam, za to użyłam mikrokuleczek i nawet zrobiłam sobie czarną pastę strukturalną (połączyłam czarną akrylową farbę z Magic powder z 13arts) ;)
A co zrobiłam? A no pamiętacie słoiki - podziękowania dla nauczycielek w przedszkolu (o tutaj)? Znalazłam jeszcze dwa takie same słoiki (nie ma to jak chomikować wszystko, co w oko wpadnie ;)). W zeszłym tygodniu znalezione dwa plus jeden mniejszy zagruntowałam sobie z myślą, że wkrótce coś z nimi zrobię. Wzięłam więc wczoraj jednego w łapki i chwilę pokombinowałam. Czarną pastę nałożyłam przez maskę (powstało coś na kształt róż). Potem przyszła kolej na tekturki. Stwierdziłam jednak, że lepiej, żeby baletnice jakoś się odznaczały, więc serducha pokryłam białym gessem, baletnice zaś pomalowałam niebieską metaliczną farbką 13arts. Zanim jednak przyszła kolej na baletnice, do "pokolorowania" słoika i serduszek użyłam Rainbow Colors (normalnie, to chyba moje ulubione medium ostatnio ;)). Żeby nadać trochę połysku pomazałam gdzie nie gdzie pearl pigmentem, trochę stemplowania, czarne i niebieskie mikrokuleczki, biały i czarny splash dopełniły całości :) Pierwotnie miało nie być kwiatków, ale nie wytrzymałam ;), więc są ale skromniutko, mocna ciemna czerwień trochę ożywiła pracę ;)
A teraz dlaczego Black Rose jest przewrotne? Bo tyczy się nie tylko czarnych "róż" uzyskanych za pomocą pasty. Wiecie, że miewam zwariowane pomysły, nie?
A potem na potrzeby sesji ustawiłam się w łazience, bo tam najciemniej (powiem Wam tylko, że na żywo po ciemku wygląda to o wiele bardziej niesamowicie). No dobra, poznajcie moje Czarne Róże
I jak Wam się podoba mój nowy świecznik?
A teraz już żeby dopełnić formalności, banerek essowy - bo moje Róże lecą na wyzwanie ;)
trochę przewrotny tytuł sobie dzisiaj wymyśliłam, ale na koniec wszystko się wyjaśni ;)
Kiedy przeczytałam wczoraj o najnowszym essowym wyzwaniu, stwierdziłam, że całkiem ciekawe. Pierwsza moja myśl, była "no fajnie, z czarnych mediów, to ja mam tylko tusz do stempli", po chwili przypomniało mi się, że jeszcze splash jest w domu. Po przeczytaniu listy-podpowiedzi z essowego bloga, wiedziałam, że na tych dwóch rzeczach nie koniec. Pearlmakera nawet nie wykorzystałam, za to użyłam mikrokuleczek i nawet zrobiłam sobie czarną pastę strukturalną (połączyłam czarną akrylową farbę z Magic powder z 13arts) ;)
A co zrobiłam? A no pamiętacie słoiki - podziękowania dla nauczycielek w przedszkolu (o tutaj)? Znalazłam jeszcze dwa takie same słoiki (nie ma to jak chomikować wszystko, co w oko wpadnie ;)). W zeszłym tygodniu znalezione dwa plus jeden mniejszy zagruntowałam sobie z myślą, że wkrótce coś z nimi zrobię. Wzięłam więc wczoraj jednego w łapki i chwilę pokombinowałam. Czarną pastę nałożyłam przez maskę (powstało coś na kształt róż). Potem przyszła kolej na tekturki. Stwierdziłam jednak, że lepiej, żeby baletnice jakoś się odznaczały, więc serducha pokryłam białym gessem, baletnice zaś pomalowałam niebieską metaliczną farbką 13arts. Zanim jednak przyszła kolej na baletnice, do "pokolorowania" słoika i serduszek użyłam Rainbow Colors (normalnie, to chyba moje ulubione medium ostatnio ;)). Żeby nadać trochę połysku pomazałam gdzie nie gdzie pearl pigmentem, trochę stemplowania, czarne i niebieskie mikrokuleczki, biały i czarny splash dopełniły całości :) Pierwotnie miało nie być kwiatków, ale nie wytrzymałam ;), więc są ale skromniutko, mocna ciemna czerwień trochę ożywiła pracę ;)
A teraz dlaczego Black Rose jest przewrotne? Bo tyczy się nie tylko czarnych "róż" uzyskanych za pomocą pasty. Wiecie, że miewam zwariowane pomysły, nie?
A potem na potrzeby sesji ustawiłam się w łazience, bo tam najciemniej (powiem Wam tylko, że na żywo po ciemku wygląda to o wiele bardziej niesamowicie). No dobra, poznajcie moje Czarne Róże
I jak Wam się podoba mój nowy świecznik?
A teraz już żeby dopełnić formalności, banerek essowy - bo moje Róże lecą na wyzwanie ;)